niedziela, 11 listopada 2012

Wolności radosna



Czujecie ten świąteczny klimat? Widzicie wszechobecne narodowe barwy? Słyszycie gwar ludzi cieszących się z powodu dzisiejszego dnia?

Ja też nie.


Od paru lat w kontekście 11 listopada nie potrafimy rozmawiać inaczej niż pytając co tym razem zniszczą w Warszawie tzw. faszyści i tzw. anty-Polacy. A przecież i jednym, i drugim, a nawet trzecim pozornie chodzi o to samo. Wychodzi jednak wyłącznie wzajemne blokowanie się i oskarżanie kto pierwszy śmiał rzucić kamieniem.


Nawet takie święto potrafi podzielić nas na prawdziwych i udawanych, fanatycznych i nowoczesnych. Chyba już Piłsudskiemu i Dmowskiemu było do siebie bliżej.


My się chyba po prostu nie potrafimy cieszyć. O ile cokolwiek dobrego potrafimy.


Smutne to nasze święto, które powinno być radosne. Powoli jednak powstają fajne inicjatywy - i nie mówię tu tylko o marszach. W Lubuskiem w ramach "Tygodnia Patriotycznego" można było dosłownie przelać krew! W punkcie krwiodawstwa. Fantastyczne :)


A i mnie udało się tchnąć odrobinę uśmiechu w najbliższe mi obchody. Ale może o tym kiedy indziej.


Wiecie, że niepodległość Polski w zasadzie ogłoszono już 7 października 1918? Zrobiła to Rada Regencyjna powołana przez niemieckojęzycznych zaborców i sprawująca tymczasową władzę od drugiej połowy 1917 roku. Miesiąc później powstał pierwszy tymczasowy rząd Daszyńskiego, a po kilku dniach władzę nad wojskiem przejął Piłsudski (to pewnie dlatego takie dziś umiłowanie do parad wojskowych...).


W każdym razie na zakończenie październikowej odezwy do narodu trzech członków Rady napisało:

Polacy! Obecnie już losy nasze w znacznej mierze w naszych spoczywają rękach. Okażmy się godnymi tych potężnych nadziei, które z górą przez wiek żywili wśród ucisku i niedoli ojcowie nasi. Niech zamilknie wszystko, co nas wzajemnie dzielić może a niech zabrzmi jeden wielki głos: Polska zjednoczona niepodległa.
Brzmi jak trochę aktualne i dziś.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz